-Hej. - usłyszałam głos za sobą.
-Cześć, właśnie zrobiłam śniadanie i będę szykowała się do pracy. - powiedziałam, patrząc na zaspanego chłopaka.
-Nie musisz iść dzisiaj do pracy, właściwie to robię ci wcześniejsze święta. Lepiej będzie jeśli zostaniesz w domu i zaopiekujesz się maluchem. - zerknął w jego stronę, lekko się uśmiechając.
-Dziękuję. - odparłam. - W piekarniku są zapiekanki, dasz sobie z nimi radę? Ja poszłabym w tym czasie wziąć prysznic. - zaśmiałam się.
-Okej. - wyszedł z pokoju, a ja weszłam do łazienki. Rozebrałam się ze wczorajszych ubrań i weszłam pod strumień ciepłej wody, który zdecydowanie mnie zrelaksował. Nałożyłam na włosy mój szampon o zapachu malinowym, oraz żel do ciała. Z ogromną niechęcią wyszłam z kabiny, owijając się ciepłym białym ręcznikiem. Próbowałam cicho opuścić pomieszczenie niestety nie udało mi się zostać niezauważoną, ponieważ za mocno zamknęłam drzwi od toalety, przez co wzrok Justina powędrował na mnie. Chłopak uśmiechnął się przez co moje policzki przybrały różowy kolor. Zażenowana weszłam do swojego pokoju i otworzyłam szafkę. Widziałam mnie prawie nagą. - pomyślałam i ubrałam się . Przeczesałam włosy dłonią, głęboko oddychając. Otworzyłam drzwi i weszłam do kuchni, gdzie siedział szatyn.
-Za pół godziny powinienem być w pracy, więc będę już jechał, muszę jeszcze wskoczyć do domu. Nie martw się niczym, opiekuj się Mike'm, a jakby znowu się coś działo to dzwoń nawet o 3 w nocy. Wpadnę do was po pracy, zobaczyć co i jak. Pójdę się jeszcze z nim pożegnać. - wstał, wstawiając naczynia do zmywarki, po czym ruszył do pokoju naszego synka. - Do zobaczenia Rose. - mruknął i wyszedł. Napiłam się herbaty i udałam do pokoju Mike'a. Po cichu podeszłam do jego łóżka przykładając delikatnie dłoń do jego czoła. Wciąż był rozpalony, ale już nie tak bardzo jak wczoraj. Poszłam do łazienki i zmoczyłam zimną wodą ściereczkę, po czym wróciłam do malca i ostrożnie położyłam mu okład na czoło. Na szczęście się nie obudził, jedynie poruszył i wymamrotał coś pod nosem. Pogładziłam kciukiem wierzch jego małej rączki i wyszłam z pokoju, udając się do salonu.
*Oczami Justina*
Po opuszczeniu mieszkania Rose, wsiadłem do auta i wróciłem do swojego domu. Zaparkowałem na podjeździe i wszedłem do środka.
-Lucy zadzwoń proszę do Jasmine i powiedź jej, żeby przyjechała do mnie, najlepiej teraz. - zwróciłem się do mojej gosposi i wszedłem do łazienki.
Pośpiesznie odbyłem poranną toaletę, przebrałem się i zszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kawę i zacząłem pakować potrzebne mi na dzisiaj dokumenty do walizki.
-Hej Justin. - usłyszałem za sobą spokojny głos Jasmine.
-Cześć. Siadaj. Musimy pogadać. - mruknąłem.
-Stęskniłam się za tobą. - oplotła moją szyję, całując w policzek.
-Na serio musimy pogadać. Siadaj. - niechętnie oderwała się ode mnie i usiadła na krześle.
-Znamy się od ponad 3 miesięcy i wiesz, na serio było fajnie i miło, ale to koniec. - powiedziałem twardo.
-Zrywasz ze mną? - wrzasnęła. Nie byliśmy nawet razem, to był tylko seks.- pomyślałem.
-Mam kogoś innego, ty też na pewno kogoś spotkasz. - uśmiechnąłem się w jej stronę, czekając na jakąkolwiek reakcję.
-Jesteś bezczelnym dupkiem! - krzyknęła wstając. - Pożałujesz tego, zobaczysz! - dodała i wyszła trzaskając drzwiami.
Myślałem że będzie gorzej. - dopiłem kawę, wychodząc z domu. Wsiadłem do auta i szybko ruszyłem do pracy.
-Dzień dobry panie Bieber. - przywitała mnie jedna z pracownic, skinąłem do niej głową i wsiadłem do windy, jadąc do swojego biura.
-Coś czuje, że to będzie cholernie długi i męczący dzień. - powiedziałem sam do siebie.
***
Po wyjściu z firmy wyjąłem z kieszeni telefon i od razu wybrałem numer Rose. Odebrała po czterech sygnałach.
-Halo? - usłyszałem w słuchawce jej słaby głos.
-Płakałaś? - spytałem niepewnie, marszcząc brwi. -Co się dzieje, co z Mikem?
-Nie wiem Justin, nie wiem już co robić, nic mu nie przechodzi. - jęknęła ze zmartwieniem w głosie na co nerwowo przeczesałem palcami włosy idąc w stronę swojego samochodu.
-Wyszedłem właśnie z pracy, pojadę do domu, ogarnę się szybko i u was będę. Daj mi dosłownie pół godziny. - rzuciłem i rozłączyłem się wsiadając do auta na miejsce kierowcy. Odpaliłem silnik ruszając w stronę swojego mieszkania. Przekraczałem wszystkie możliwe dozwolone prędkości, ale nie zwracałem na to uwagi, miałem ważniejsze rzeczy na głowie niż przestrzeganie jakiegoś gównianego prawa. Gdy byłem na miejscu czym prędzej poszedłem na górę i wziąłem ekspresowy prysznic przebierając się w luźniejsze ubrania.
Po około dwudziestu minutach byłem już pod domem Rose. Wysiadłem z samochodu i nawet nie pukając, wszedłem do środka.
-Jestem. - powiedziałem nieco głośniej rozglądając się. Z sypialni wyszła szatynka z malcem na rękach. Był strasznie osłabiony i blady, jedynie na jego policzkach widniały mocne wypieki.
-Co się dzieje? - mruknąłem zmartwiony podchodząc do nich i pogłaskałem Mike'a po włoskach.
-Nie mam pojęcia, żadne domowe sposoby mu nie pomagają. - szepnęła dziewczyna ze łzami w oczach. -Dzwoniłam do ośrodka i nie ma na dzisiaj już miejsc. - wyszeptała, a z jej oczy popłynęły łzy. Wziąłem od niej chłopca i zaniosłem do jego pokoju, szczelnie przykrywając. Dziewczyna nie przestając płakać usiadła obok mnie, mimowolnie przytuliłem ją do siebie, pocierając dłonią jej plecy, aby chodź trochę się uspokoiła.
-Nic mu nie będzie, nie płacz już. - mruknąłem, wycierając kciukiem jej łzy.
-Czuje że to moja wina, teraz musi się męczyć. - wyszlochała, mocniej się we mnie wtulając, przez co nasze twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Delikatnie się nachyliłem i gdy nasze wargi miały się spotkać, przerwał nam płacz naszego synka. Gwałtownie oderwaliśmy się od siebie. Rose podeszła do Mike'a i wzięła go na ręce uspokajając. Chłopiec wystawił rączki w moją stronę, więc wziąłem go na kolana i przytuliłem, całując w główkę.
-Dużo myślałam nad tymi świętami i jeśli oczywiście chcesz i masz ochotę, to możesz jechać z nami do moich dziadków. Wiesz Mike strasznie chce, żebyś był z nami w święta, a u mojej rodziny miejsca jest sporo. - uśmiechnęła się,wycierając łzy i czekając na moją reakcję.
-Dużo myślałam nad tymi świętami i jeśli oczywiście chcesz i masz ochotę, to możesz jechać z nami do moich dziadków. Wiesz Mike strasznie chce, żebyś był z nami w święta, a u mojej rodziny miejsca jest sporo. - uśmiechnęła się,wycierając łzy i czekając na moją reakcję.
*4 dni później*
Obudziłem się wczesnym rankiem i od razu poszedłem do łazienki wziąć szybki, gorący prysznic. Dwa dni temu byłem u rodziców i dalszej rodziny, aby złożyć im życzenia i wręczyć prezenty. Co do firmy to dzwoniłem już powiadamiając, że nie będzie mnie w pracy przez kilka dni, odwołałem wszystkie spotkania i szczerze mówiąc mam to gdzieś, bo Rose i mój syn są dla mnie ważniejsi. Po odbyciu porannej toalety ubrałem się i wróciłem do swojej sypialni. Już wczoraj wieczorem zacząłem się pakować, dzisiaj musiałem ewentualnie dorzucić do walizki rzeczy, o których zapomniałem. Po pół godzinie byłem już gotowy, zniosłem swoje bagaże na dół po czym zaniosłem je do bagażnika. Na dworze było mroźno i lekko prużył śnieg, mimo to atmosfera była cudowna. Wróciłem do domu i założyłem buty oraz kurtkę, sprawdziłem czy mam w kieszeniach telefon i klucze po czym opuściłem budynek zamykając drzwi. Wsiadłem do auta i wyjechałem na ulicę zamykając bramę pilotem po czym ruszyłem w stronę domu Rose. Droga minęła mi szybko podczas słuchania świątecznych piosenek lecących w radiu.
-Hej. - krzyknęła zabiegana Rose, po otworzeniu mi drzwi.
-Cześć. Mogę wziąć już te walizki do samochodu? - zapytałem, wchodząc do środka.
-Tak i jakbyś mógł to weź ze sobą też Mike'a, ja jeszcze tylko wezmę mu ciastka i picie na drogę i zejdę do was. - odkrzyknęła z pokoju.
-Hej draniu. - krzyknąłem biorąc chłopca na ręce i podrzucając wysoko do góry. - Jak tam gardło?
-Cieść, dobzie juś nie boli. - odpowiedział dumny. Posadziłem go na krześle i założyłem buty, a następnie kurtkę i czapkę. Wziąłem walizki, złapałem chłopca za rękę i zeszliśmy na dół.
-Ciesie sie zie jedzieś ź nami, moja babcia lobi pyśne pielogi, wieś? - zaśmiał się, wesoło skacząc w drodze do auta.
-Na pewno ich spróbuje. - otworzyłem bagażnik i wrzuciłem do niego torby, następnie wziąłem chłopca na ręce i zapiąłem w foteliku. Sam natomiast usiadłem za kierownicą i zacząłem rozśmieszać Mike'a robiąc śmieszne miny w lusterku. Nim się obejrzeliśmy z mieszkania, wyszła Rose, otworzyła drzwi i wsiadła do pojazdu zapinając pasy.
-No to ruszamy. - powiedziałem, odpalając silnik. Dziewczyna odwróciła się do naszego synka i pomogła zdjąć mu kurteczkę, ponieważ w samochodzie było ciepło, narzuciła mu jedynie na nogi kocyk i lekko opuściła fotelik, aby wygodnie mu się siedziało. Dla zabicia nudy wręczyła mu jeszcze książeczkę z autami i ciastko.
-Z tego co sprawdzałem będziemy jechać około półtorej godziny miejmy nadzieję, że nie będzie korków.
-To chyba raczej nie możliwe. - zaśmiała się, patrząc w bok.
-Mam nadzieję, że twoi dziadkowie nie będą źli, trochę mi głupio tak do nich jechać. - odezwałem się, zjeżdżając na drugi pas.
-Na pewno nie będą źli, są bardzo mili jak to dziadkowie.
Przez resztę drogi siedzieliśmy w ciszy, Mike zajęty był książką, a Rose robiła coś w telefonie, postanowiłem się nie odzywać tylko skupić na drodze.
Po około dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Muszę przyznać, że było tu pięknie, a widok rozpościerających się w oddali gór dodawał jeszcze większego uroku. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że Mike zasnął na co cicho zachichotałem.
-No to ruszamy. - powiedziałem, odpalając silnik. Dziewczyna odwróciła się do naszego synka i pomogła zdjąć mu kurteczkę, ponieważ w samochodzie było ciepło, narzuciła mu jedynie na nogi kocyk i lekko opuściła fotelik, aby wygodnie mu się siedziało. Dla zabicia nudy wręczyła mu jeszcze książeczkę z autami i ciastko.
-Z tego co sprawdzałem będziemy jechać około półtorej godziny miejmy nadzieję, że nie będzie korków.
-To chyba raczej nie możliwe. - zaśmiała się, patrząc w bok.
-Mam nadzieję, że twoi dziadkowie nie będą źli, trochę mi głupio tak do nich jechać. - odezwałem się, zjeżdżając na drugi pas.
-Na pewno nie będą źli, są bardzo mili jak to dziadkowie.
Przez resztę drogi siedzieliśmy w ciszy, Mike zajęty był książką, a Rose robiła coś w telefonie, postanowiłem się nie odzywać tylko skupić na drodze.
Po około dwóch godzinach byliśmy na miejscu. Muszę przyznać, że było tu pięknie, a widok rozpościerających się w oddali gór dodawał jeszcze większego uroku. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że Mike zasnął na co cicho zachichotałem.
-Obudź go, a ja wyjmę bagaże. - zwróciłem się do Rose. Dziewczyna odpięła pas i wysiadła z auta otwierając drzwi od strony chłopca, a ja tymczasem zabierałem z bagażnika nasze walizki. Nie będę kłamał, czułem się dziwnie będąc tutaj, bo miałem wrażenie że najzwyczajniej w świecie się wpraszam. Nagle z domu wyszła miło wyglądająca staruszka.
-Jak dobrze że już jesteście. - uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny i Mike'a, który zaspany przecierał oczka. -Rose skarbie, tak się za tobą stęskniłam. - powiedziała przytulając ją i gładząc po plecach. Następnie przywitała się z maluchem i spojrzała na mnie.
-A cóż to za młodzieniec?
-To Justin, mój... przyjaciel. - uśmiechnła się lekko szatynka.
-Dzień dobry, miło panią poznać. - posłałęm kobiecie szczery uśmiech, a w jej oczach widziałem, że nie ma nic przeciwko mojego pobytu tuta.
-Dzień dobry chłopcze. - przytuliła mnie w babcinym uścisku, a Rose zza jej pleców pokazała mi kciuka chichocząc i bezgłośnie powiedziała "polubiła cię".
Gdy wnieśliśmy nasze rzeczy do domu, z salonu wyszedł również starszy mężczyzna, jak mniemam dziadek Rose. Dziewczyna przedstawiła nas sobie i sama przywitała się ze staruszkiem.
-Dobrze, my pójdziemy się wypakować. - uśmiechnęła się i wzięła Mike'a za rączkę po czym kiwnęła do mnie głową i udaliśmy się na górę.
-Nasz pokój jest tutaj, a twój naprzeciwko. - otworzyła drzwi i razem z chłopcem weszli do środka. Zrobiłem to samo, rozglądając się po pokoju. Swoją torbę położyłem na podłodze, rozpakowując ubrania. Po skończeniu rzuciłem się na łóżko i odwróciłem głowę, w prawą stronę obserwując wspaniały widok na zaśnieżone góry. Niechętnie podniosłem się z bardzo miękkiego materaca i wszedłem do pokoju Rose. Dziewczyna stała do mnie tyłem i rozpakowywała torby, rozmawiając z Mike'm.
-A więc jestem twoim przyjacielem? - zagadnąłem, siadając w fotelu.
-Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, a przyjaciel był dobrym wyjściem z sytuacji. - odwróciła się w moją stronę, delikatnie się uśmiechając.
-Niech ci będzie. Musimy iść na sanki, a potem ulepimy wielkiego bałwana, co ty na to? - zwróciłem się do chłopca, który ochoczo pokiwał głową.
Resztę dnia spędziliśmy z dziadkami Rose w salonie, popijając ciepłą herbatę oraz śmiejąc się z różnych opowieści małżeństwa.
*Oczami Rose*
Pod wieczór, gdy mężczyźni poszli już do swoich pokoi, zostałam w kuchni, aby pomóc babci w sprzątaniu.
-Uwielbiam u was być, tutaj jest zupełnie inaczej, tak spokojnie i ta wspaniała atmosfera. - odezwałam się, wycierając talerze.
-I towarzystwo. - dodała babcia, przerywając swoją prace. - Kochanie może i jestem stara, ale nie głupia. Są jak dwie krople wody i gołym okiem widać, że Justin to jego ojciec.
_______________________________________________________________
-Jak dobrze że już jesteście. - uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny i Mike'a, który zaspany przecierał oczka. -Rose skarbie, tak się za tobą stęskniłam. - powiedziała przytulając ją i gładząc po plecach. Następnie przywitała się z maluchem i spojrzała na mnie.
-A cóż to za młodzieniec?
-To Justin, mój... przyjaciel. - uśmiechnła się lekko szatynka.
-Dzień dobry, miło panią poznać. - posłałęm kobiecie szczery uśmiech, a w jej oczach widziałem, że nie ma nic przeciwko mojego pobytu tuta.
-Dzień dobry chłopcze. - przytuliła mnie w babcinym uścisku, a Rose zza jej pleców pokazała mi kciuka chichocząc i bezgłośnie powiedziała "polubiła cię".
Gdy wnieśliśmy nasze rzeczy do domu, z salonu wyszedł również starszy mężczyzna, jak mniemam dziadek Rose. Dziewczyna przedstawiła nas sobie i sama przywitała się ze staruszkiem.
-Dobrze, my pójdziemy się wypakować. - uśmiechnęła się i wzięła Mike'a za rączkę po czym kiwnęła do mnie głową i udaliśmy się na górę.
-Nasz pokój jest tutaj, a twój naprzeciwko. - otworzyła drzwi i razem z chłopcem weszli do środka. Zrobiłem to samo, rozglądając się po pokoju. Swoją torbę położyłem na podłodze, rozpakowując ubrania. Po skończeniu rzuciłem się na łóżko i odwróciłem głowę, w prawą stronę obserwując wspaniały widok na zaśnieżone góry. Niechętnie podniosłem się z bardzo miękkiego materaca i wszedłem do pokoju Rose. Dziewczyna stała do mnie tyłem i rozpakowywała torby, rozmawiając z Mike'm.
-A więc jestem twoim przyjacielem? - zagadnąłem, siadając w fotelu.
-Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, a przyjaciel był dobrym wyjściem z sytuacji. - odwróciła się w moją stronę, delikatnie się uśmiechając.
-Niech ci będzie. Musimy iść na sanki, a potem ulepimy wielkiego bałwana, co ty na to? - zwróciłem się do chłopca, który ochoczo pokiwał głową.
Resztę dnia spędziliśmy z dziadkami Rose w salonie, popijając ciepłą herbatę oraz śmiejąc się z różnych opowieści małżeństwa.
*Oczami Rose*
-Uwielbiam u was być, tutaj jest zupełnie inaczej, tak spokojnie i ta wspaniała atmosfera. - odezwałam się, wycierając talerze.
-I towarzystwo. - dodała babcia, przerywając swoją prace. - Kochanie może i jestem stara, ale nie głupia. Są jak dwie krople wody i gołym okiem widać, że Justin to jego ojciec.
_______________________________________________________________
Niespodzianka! Rozdział pojawia się już dzisiaj, ponieważ jest ponad 28 tysięcy wyświetleń. Bardzo bardzo Wam za nie dziękujemy, jesteście świetni ! <3
W zakładce "informowani o nowych rozdziałach" są 32 osoby, a liczba komentarzy jest dużo mniejsza i to nie jest do końca miłe. No nic mamy nadzieję, że to się zmieni, do następnego ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
O boże niech w końcu się pocałują.
OdpowiedzUsuńKocham :*
OdpowiedzUsuńJsmdneosndjeir odswiezam nom stop ze sama chyba ztysiac wyswietlen zrobilam, tak ske ciesze wspanialy rozdzial, dziekuje za to co piszecie i jak i wszystko
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwww kochane *.*
OdpowiedzUsuńzajebisty *-* Czekam nn :3
OdpowiedzUsuńUwielbiam uwielbiam uwielbiam :) !!!!! Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńJejku , ciekawe co powie swojej babci. :D
OdpowiedzUsuńbabcia wszystko wie haha :D cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :D @mrraau
OdpowiedzUsuńCudo!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <33
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! :)
tlumaczenie-ewb.blogspot.com/
Świetny ! Nie przestawaj pisać . Masz talent .! <3 : )
OdpowiedzUsuńSuuuuuuper.. i doszło by do pocałunku awwwwww.. niech no już do niego dojdzie :) to byłoby takie ndjshwgdvsjbbnx proszę o nastepny rozdzial jak najszybciej bo nwm czy sie doczekam :)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńAww, prawie się pocałowali : ) czekam nn <3
OdpowiedzUsuńAwwwww
OdpowiedzUsuńCudooooo <3 chce już następny
OdpowiedzUsuńAwww to jest wspaniałe <33
OdpowiedzUsuńbabcia wie wszystko <3
OdpowiedzUsuńJaki slodki *-*
OdpowiedzUsuńJest świetny nic dodać nic ująć. Czekam na następny z niecierpliwością. Kocham ;***
OdpowiedzUsuńCudowny cudowny cudowny cudowny !!!!! *____________*
OdpowiedzUsuńO ja babcia sie zorietowała... Juz nie moge sie doczekac nexta
OdpowiedzUsuńAle świetny rozdział <3 Zakochałam się taaak mocno *.* Wasze opowiadanie jest takie jdhdbndjsgrjrgdjdjhd....
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszej pracy xox
jdnffuifhgiufhgbu Koniec,początek,środek >>>>>>>>>>>>>>>> Kocham ich <3 Ten ff i wgl. Rose i Justin są przesłodcy. Kiedy oni będą w końcu razem?! Albo chociaż niech się pocałują! Już jest tak blisko ndfodrfnief
OdpowiedzUsuń"-I towarzystwo.(...) Kochanie może i jestem stara, ale nie głupia. Są jak dwie krople wody i gołym okiem widać, że Justin to jego ojciec."
Mój ulubiony fragment kfvnjdfgvjf Od razy polubiłam babcię Rose. Mam nadzieję,że Justin nie zrobi czegoś głupiego. Niech on będzie dobry!
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału!
<333
@MyLoveSell
Bardzo dziękujemy <3
UsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy jak ogromną radość sprawił nam Twój komentarz ;3 Buziaki <333
Awww jak słodko
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nn
no to babcia sie dowiedziała !:) czekam na nn
OdpowiedzUsuńWww oni muszą być razem poprostu muszą Wow babcia wie. *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńczekam nn :)
Uhuhu, robi się coraz ciekawiej . :)
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3 Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńhttp://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Rozdział świetny , i zaskakuje ciekawa jestem reakcji Rose na to co powiedziała jej babcia ... XD czekam na następny , kocham <333333
OdpowiedzUsuńAwwww :) babcia to zawsze słyną przed wszystkimi :) uwielbiam to ! Czekam co dalej ddtfghvvfs kiedy Justin zacznie działać, a ta jasmin niech sie nie zbliża. chce takiego synka ! Hahaha
OdpowiedzUsuńŚwietny 💜
OdpowiedzUsuńSwietny kocham to no i jestem ciekawa kiedy nareszcie beda razem. :>
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity ! Czekam niecierpliwie na następny *__________*
OdpowiedzUsuńOoo :O Jak cudnie ;*
OdpowiedzUsuńOch... Awww...
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszecie :-D
Czekam na nn <3
Cudowny <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńOooooooooooo Kocham to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam.Pozdrawiam buziaczki <3
OdpowiedzUsuńOmm kocham<3
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga normalnie uwielbiam kjdhghfjdkf codziennie wchodzę tu z myślą czy pojawił się nowy rozdział:) Babunia na końcu to dowaliła jestem ciekawa reakcji Rose czy powie prawdę czyż może nie czekam nn buzi:*
OdpowiedzUsuńZajebisty, ciekawi mnie co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńNiech oni w końcu będą razem :p
Życzę weny i zapraszam do siebie na:
http://innaijustinbieber.blogspot.com/
#klaudia