-Rozluźnij się. - sapnął.
Wykonałam jego polecenie i oddałam mu się. Jego miękkie i pełne usta, delikatnie muskały moje, przeniosłam swoje dłonie na jego szyje i delikatnie ją obiełam. Nie wiem ile minęło czasu, nie byłam w stanie o niczym myśleć, liczył się tylko ten pocałunek. Staliśmy tak złączeni i żadne z nas nie chciało tego zakończyć. Nasze ciała co rusz stawały się sobie bliższe, a nasze usta idealnie ze sobą współgrały, jakby były do tego stworzone. Justin przeniósł swoje dłonie na moje plecy i delikatnie je głaskał, zjeżdżając nimi w dół, w momencie gdy włożył dłoń pod moją koszulkę, gwałtownie się od niego oderwałam.
-Rose przepraszam, zapędziłem się. - mruknął speszony. - Pójdę do siebie, jeszcze raz przepraszam. - szepnął.
-Nie zostań, połóż się ze mną. Proszę. - powiedziałam, nie wierząc w swoje słowa. Justin spojrzał na mnie zszokowany, jakby nie wierząc w to co przed chwilą usłyszał.
-Jesteś pewna? - zapytał, zdezorientowany.
-Tak. - wzięłam do ręki piżamę i wyszłam do toalety, aby się w nią przebrać. Zajrzałam jeszcze do pokoju Justina, aby przykryć Mike'a, który tam spał, po powrocie do pokoju zastałam Justina leżącego w moim łóżku, robił coś w telefonie. Po cichu zamknęłam drzwi i spojrzałam na chłopaka, nie miał na sobie koszulki, leżał jedynie w długich dresach. Rose dasz radę, musisz to wreszcie kiedyś przełamać. - pomyślałam i podeszłam do łóżka. Położyłam się i delikatnie nakryłam kołdrą. Justin odłożył telefon na szafkę z boku i odwrócił się w moją stronę.
-To moja wina, gdyby nie moja pieprzona głupota to teraz wiodłabyś normalne życie i nie bałabyś się dotyku mężczyzn. Bo tak jest, prawda? Boisz się tego. - spojrzałam na niego i delikatnie pokiwałam głową. - Jestem takim chujem, a wiesz co boli mnie najbardziej, to że kiedy ci to zrobiłem byłem zupełnie trzeźwy. - dodał, odwracając wzrok.
-To był najgorszy dzień w moim życiu, ale gdyby nie on nie miałabym teraz tak wspaniałego i kochanego syna. No i nie poznałabym też ciebie, wybaczyłam ci to Justin i nie nienawidzę cię. - uśmiechnęłam się do niego.
-Dziękuje. - spojrzał się na mnie. - Jesteś taka śliczna. - zaśmiałam się, dając mu kuksańca w bok. - Naprawdę nie żartuje, jak mi nie wierzysz to możesz zapytać się Mike'a.
-Idźmy już lepiej spać, jutro wigilia. - odwróciłam się do niego plecami, przyciągając kołdrę. - Dobranoc. - sapnęłam i poczułam parę rąk oplatającą mnie wokół tali, oraz ciepło uderzające w moje plecy. Delikatnie się uśmiechnęłam i zamknęłam oczy.
Obudziłam się wczesnym rankiem, spojrzałam na zegarek stojący na szafce, który wskazywał godzinę siódmą. Odrzuciłam kołdrę i delikatnie zdjęłam z siebie dłonie Justina, które mnie oplatały. Poprawiłam kołdrę, wybrałam ubrania na dziś i wyszłam do łazienki, pozbyłam się piżamy i weszłam pod ciepły strumień wody. Namydliłam swoje ciało, następnie je spłukując. To samo zrobiłam ze swoimi włosami, po wyjściu spod prysznica, spryskałam je jeszcze odżywką, następnie wysuszyłam i wyprostowałam. Nałożyłam tusz na rzęsy i balsam na usta, po czym ubrałam się i zeszłam na dół. Otworzyłam szafkę i wyjęłam słoiczek z kawą, nasypałam łyżeczkę do kubka i zalałam to wrzątkiem, usiadłam przy stole i zaczęłam bardzo wolno pić, aby się nie poparzyć.
*Oczami Justina*
-Tato cio lobiś w łóśku mojej mamy? - usłyszałem piskliwy głosik, który wyrwał mnie ze snu.-Usnęliśmy razem. - odparłem zaspany.
-Nie mozieś ź niom śpać, to moja mama, tylko ja mogę ź niom śpać. - tupnął nóżką, a na jego twarzy pojawił się grymas.
-Dobrze już więcej nie będziemy razem spali. Chodź poszukamy tej twojej mamy. - wstałem biorąc go na ręce i powili schodząc po schodach. Dziewczyna stała w kuchni, robiąc śniadanie, Mike podbiegł do niej i mocno przytulił się do jej nogi. Rose pochyliła się nad nim i dała mu buziaka w nosek.
-Nie śpałaś zie mną, tylko ź tatom! Tak nie mozie bić! - ogłosił szatynce, na co się zaśmiała.
-No dobrze, będę spała tylko z tobą. Mój ty mały mężczyzno. - posadziła go na blacie i pocałowała w główkę, mieszając jajecznicę.
-No dobra siadajcie zrobiłam śniadanie. - powiedziała, odwracając się w moją stronę, delikatnie się uśmiechnęła i nałożyła mi porcję na talerz.
*Oczami Rose*
Około godziny 17 razem z Mike’m ruszyliśmy do pokoju,
przebrałam chłopca w czarne spodnie i niebieską koszulę, po czym włączyłam mu
bajkę, a sama wyszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zrobiłam sobie makijaż. Następnie
włączyłam suszarkę, aby podsuszyć włosy, a potem użyłam lokówki. Po wyjściu z
toalety, ubrałam się i razem z synkiem poszliśmy do kuchni. Moja babcia
krzątała się po pomieszczeniu stawiając na stole potrawy, które przygotowałyśmy. Zaczęłam rozkładać sztućce podśpiewując pod nosem świąteczną piosenkę, która akurat leciała w radiu. Po chwili Justin zeszedł na dół i wszedł do kuchni biorąc Mike'a na ręce.
-Mmm pięknie pachnie. - uśmiechnął się co widocznie schlebiło mojej babci. Spojrzałam na niego i delikatnie uśmiechnęłam, miał na sobie czarne spodnie, które lekko zwisały mu z bioder, białą koszulę z podwiniętymi rękawami i cienki czarny krawat. Jego włosy postawione były do góry, co dodawało mu uroku.
-Siadajcie już do stołu, podam zaraz zupę. - odezwała się kobieta, a my wykonaliśmy jej polecenie i już po chwili mój dziadek rozdawał nam opłatek. Wszyscy złożyliśmy sobie życzenia, po czym zasiedliśmy do stołu.
Po godzinie dziadkowie poszli do swojego pokoju, a ja razem z synkiem i szatynem zostaliśmy w salonie. Usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy bajki z chłopcem, którego bardzo wciągnęły. Nagle poczułam, że Justin przysunął się bliżej mnie i położył swoją dłoń na moją, delikatnie ją ściskając. Mimowolnie się uśmiechnęłam i spojrzałam w stronę synka, który patrzył na nasze złączone dłonie z ogromnym uśmiechem.
-No dobra chyba nadszedł czas kłaść się spać, jutro rano musimy wcześnie wstać, żeby zobaczyć czy był u nas święty Mikołaj. - przytuliłam synka, całując go w główkę.
-No dobla. - odpowiedział, wstając i idąc po schodach do naszego pokoju. Gdy staliśmy już pod drzwiami, Mike odwrócił się w stronę Justina.
-Tato choć spać do naś. - zwrócił się do niego, ciągnąc go za rękę. Justin pomógł przebrać się chłopcu w piżamkę i sam też to uczynił. Ja natomiast weszłam do łazienki, zmyłam makijaż i przebrałam się, związując włosy w luźnego koka. Weszłam do pokoju i jak się okazało chłopcy leżeli na łóżku. Zgasiłam światło, a pomieszczenie zostało oświetlone jedynie jasnym blaskiem księżyca. Noc była piękna, gwiazdy rozświetlały całe niebo, a pełnia księżyca dopełniała całość. Weszłam do łózka, kładąc się obok Mike'a, który leżał między mną, a Justinem.
-Doblanoć. - szepnął malec zamykając oczy.
-Dobranoc. - odparłam muskając jego policzek i ułożyłam głowę na poduszce delikatnie gładząc chłopca po jego jasnych włoskach. W pewnym momencie zorientowałam się że Justin mi się przygląda, mimowolnie cicho zachichotałam.
-Co? - spytałam cicho również na niego patrząc.
-Nic. - wzruszył ramionami uśmiechając się lekko. - Nie masz pojęcia jak bardzo jestem szczęśliwy. - dodał oblizując wargi. Spojrzałam na spokojną twarz mojego synka, który już spał i uniosłam kąciki ku górze. - Chciałbym przedstawić was swoim rodzicom. - szepnął, na co zdezorientowana uniosłam wzrok.
-Jesteś pewien? - szepnęłam nie chcąc obudzić małego.
-Jak niczego innego. Dużo im o was opowiadałem. - zachichotał na co mu zawtórowałam.
-W takim razie w porządku. - oblizałam usta, czując jak coraz bardziej kleją mi się oczy.
-Jesteś śpiąca, dobranoc Rose. - wyszeptał, wyczuwając moją senność.
-Dobranoc Justin. - odparłam przymykając oczy. Nagle poczułam ciepłą dłoń na swoim biodrze, lekko się wzdrygnęłam, ale już po chwili strach przerodził w delikatny uśmiech, nim się obejrzałam odpłynęłam w cudowną krainę Morfeusza.
*Oczami Justina*
Obudziłem się o 8 i pośpiesznie ubrałem wychodząc z domu po prezent dla synka, wniosłem go i postawiłem przy kominku. Prezenty który kopiłem dla Rose i jej dziadków również dołączyłem i wróciłem do łóżka. Położyłem się obok Rose i zacząłem się jej przyglądać. Delikatnie ściskała w dłoni kołdrę, spokojnie oddychając. Mimowolnie się uśmiechnąłem i przychyliłem w jej stronę, składając na jej ustach szybki pocałunek. Jak mogłem ją skrzywdzić? - pomyślałem i objąłem ją dłońmi wokół tali i zamknąłem oczy zasypiając.
-Mamo! Tato! Sibko! Mikołaj ma dla naś plezienty! - obudził mnie krzyk mojego synka. Razem z Rose poderwaliśmy się z łóżka i poszliśmy do salonu, gdzie stały już podarunki. Po chwili dołączyli do nas dziadkowie Rose, których obudził krzyk Mike'a.
-Moge loźdać? - zapytał chłopiec, na co wszyscy mu przytaknęliśmy. Wziął pierwszy prezent i z pomocą babci przeczytał że jest on dla Rose. Gdy wszyscy dostaliśmy już swoje podarunki, zaczęliśmy je rozpakowywać. Przerwałem na moment by sprawdzić reakcję szatynki na prezent, który jej kupiłem. Gdy dziewczyna uchyliła wieczko pudełeczka, jej źrenice mimowolnie się rozszerzyły. Na miękkiej poduszce leżała srebrna bransoletka. Szatynka uniosła wzrok i od razu skierowała go na mnie, na co delikatnie się uśmiechnąłem wracając do rozpakowania swojego prezentu. Po chwili moim oczom ukazał się elegancki złoty zegarek. Bez słowa podszedłem do niej, lekko obejmując.
-Dziękuję. - posłałem jej uśmiech odsuwając się i ponownie przenosząc wzrok na przedmiot w mojej dłoni.
-Ja również dziękuję, ta bransoletka na pewno kosztowała fortunę, ja ... - zaczęła, ale jej przerwałem.
-Nie kończ. - zachichotałem. - Są święta dlatego chciałem kupić wam coś wyjątkowego. Mam nadzieję że ci się podoba. - uniosłem brwi.
-Oczywiście, jest przepiękna. - mruknęła dziewczyna, unosząc lekko kąciki ust.
-O Bozie jakie siupel plezienty dośtałem od Mikołaja! Dziękuję Mikołaju, kocham ciem! - krzyknął malec, gdy uporał się z rozerwaniem papieru, na co wszyscy przenieśliśmy wzrok na niego wybuchając śmiechem.
-Mamo ziobać dośtałem taki duzi siamochód! - dodał podekscytowany, patrząc się na Rose.
-Ubierzemy się i wyjdziemy na dwór to będziesz mógł się nim przejechać. - odpowiedziała uśmiechając się promiennie.
Po około godzinie przebraliśmy się i wyszliśmy całą trójką na dwór. Wsadziłem baterię do pilota i wyniosłem samochód na podjazd. Mike pospiesznie do niego wsiadł, a ja włączyłem go i zacząłem kierować. Chłopiec był w niebo wzięty, cały czas się śmiał i promieniał, przez co moje serce szybciej biło. Musze przyznać, że to najlepsze święta jakie kiedykolwiek miałem.
_______________________________________________________________
Udało nam się i tak jak obiecałyśmy dodajemy dzisiaj rozdział! Dziękujemy za szczere komentarze pod 16 rozdziałem i liczbę wyświetleń, która bardzo szybko rośnie <3 Do następnego xoxo
CZYTASZ = KOMENTUJESZ