środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 11.

Od ostatniej wizyty Justina minęło 5 dni, nawet nie wiem kiedy to zleciało. Może to przez to, że cały czas byłam zajęta i nie miałam nawet chwili wolnego. Ogarnięcie domu, nauka, zajmowanie się Mike'm, pranie, gotowanie, umowa o pracę, którą analizowałam i coś czego ostatnimi czasy miałam bardzo mało, a mianowicie sen. Właśnie w takie dni jestem kompletnie załamana i nie mam siły na nic, najchętniej zostawiłabym wszystko w cholerę i uciekła jak najdalej, ale uświadamiam sobie że mam kogoś kto bardzo mnie potrzebuje i kocha swoim małym, czystym serduszkiem. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Przypomniałam sobie dzień, w którym na świat przyszedł mój synek. Ogromny ból który czułam, zniknął zaraz po tym gdy usłyszałam jego głośny płacz i położna położyła mi go na piersi. To było coś niezwykłego, łzy samowolnie popłynęły mi z oczu. Już wtedy wiedziałam że moje życie całkowicie się zmieni i że ta mała istotka pokocha mnie miłością bezwarunkową, co natychmiast odwzajemniłam. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, pośpiesznie go odblokowałam i odebrałam sms, aby nie budzić Mike'a. Uwielbiałam takie chwile jak te. Siedziałam w piżamie przed telewizorem, mój synek smacznie spał, a ja miałam czas tylko dla siebie. 
"Mogę przyjechać? Wydrukowałem umowę, będziesz mogła ją jeszcze raz przeczytać na spokojnie i bez pośpiechu podpisać" 
Odczytałam wiadomość i odpisałam jedynie krótkie "tak", odkładając telefon na stolik. Czyli koniec mojego relaksu. - pomyślałam, wstając i kierując się do łazienki. Związałam włosy w luźnego koka, nie chciało mi się jakoś przesadnie malować, więc jedynie nałożyłam tusz na rzęsy i pomalowałam usta balsamem. Weszłam do pokoju i otworzyłam szafę, próbując znaleźć coś odpowiedniego do pory roku. Jako, że zaczęło robić się coraz zimniej, wybrałam cieplejsze ubrania, które od razu założyłam. Na nogi naciągnęłam moje grube kolorowe skarpetki, po czym wróciłam do salonu, dopijając kawę. Włączyłam radio, cicho podśpiewując i kręcąc biodrami. Gdyby ktoś zobaczył mnie z boku, pomyślałby że coś ze mną nie tak. Usiadłam na krześle układając kredki Mike'a w odpowiednie pudełka, co nie było łatwym zadaniem, ponieważ malec nie zwracał uwagi na nic i wrzucał wszystko jak leci.
Po usłyszeniu dzwonka do drzwi, krzyknęłam "otwarte" i czekałam na Justina. Chłopak wszedł po cichu do pomieszczenia, witając się ze mną. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na jego strój i musiałam przyznać że wyglądał naprawdę dobrze. 
-Masz świetne zajęcie widzę. - powiedział, uśmiechając się pod nosem i siadając naprzeciw mnie.  
-Tak, Mike zawsze miesza wszystkie kredki i potem nie można nic znaleźć, więc postanowiłam że wezmę się za to. - odparłam wyraźnie skupiona. - Nie śmiej się tylko mi pomóż. - skarciłam szatyna, przez co oboje zaczęliśmy się śmiać. Podniosłam wzrok i zobaczyłam że Justin mi się przygląda. Zmarszczyłam czoło i posłałam mu pytające spojrzenie, na co on jedynie kiwnął głową i zaczął mi pomagać. 
Po 15 minutach skończyliśmy, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ moje oczy zaczęły powoli bzikować i mylić kolory. 
-Okej, tutaj masz umowę. Jeśli podpiszemy ją do jutra, to w poniedziałek możesz zacząć pracę. - powiedział, podając mi kolejne pudełko, które schowałam do szafki. Wzięłam do ręki kartkę i zaczęłam lustrować ją wzrokiem. Moją uwagę przykuła suma, jaką miałam dostawać.
-Justin czy nie uważasz, że 1000 dolarów to troszkę za dużo? - zapytałam.
-Rose tyle samo zarabiała moja wcześniejsza sekretarka, więc nie masz się co denerwować, to normalna kwota. - odparł spokojnym głosem. 
-No dobrze, przeczytam ją zaraz jeszcze raz i podpiszę. - powiedziałam. - Napijesz się czegoś? - dodałam.
-Może być kawa. - odpowiedział, a ja podałam mu napój i usiadłam. - Rose tak pomyślałem, że ... no bo wiesz mamy weekend i mam wolne, no i chciałem wziąć do siebie Mike'a. Dzisiaj jest sobota, więc przywiózłbym go jutro i akurat wtedy wziąłbym też umowę. Co ty na to? - zapytał i niepewnie spojrzał się na mnie, czekając na odpowiedź. 
-Justin, ja ... nigdy nie zostawiałam go u kogoś na noc, jeszcze w dodatku samego. I chyba rozumiesz .... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ naszą rozmowę przerwał Mike. 
-Jaśne zie pojadę, jaśne zie tak! - krzyknął podekscytowany i podbiegł do Justina. Oczka wciąż miał zaspane, mimo to widać było że to co usłyszał wystarczająco go rozbudziło. 
-Mike. - zaczęłam i wyciągnęłam ręce po czym posadziłam go sobie na kolanach. -Pamiętasz jak miałeś przenocować u babci beze mnie? Dobrze wiesz że będziesz chciał wrócić do domu i narobisz Justinowi tylko zbędnego kłopotu. - powiedziałam w miarę stanowczo chcąc go zniechęcić. Naprawdę nie uśmiechała mi się propozycja szatyna.
-Nie będę! - chłopiec potrząsnął główką nie mając nawet zamiaru zmienić zdania. -Plosię mamusiu, plosię. - wydął dolną wargę ściskając w rączce mój palec. Westchnęłam przygryzając dolną wargę.
-Nie daj się prosić Rose. - zachichotał Justin wydymając wargę dokładnie tak samo jak Mike. Czy tego chciałam czy nie, muszę przyznać że ten widok był przeuroczy a oni wyglądali jak dwie krople wody. Ten widok doszczętnie mnie rozczulił i wiedziałam że w zasadzie nie mam już nic do gadania.
-Dwa do jednego! - zaśmiał się mały ukazując swoje ząbki. -Plosię, źgadziaś się? - posłał mi proszące spojrzenie, a ja wypuściłam powietrze z ust.
-Uh no w porządku, niech wam będzie. - uśmiechnęłam się lekko starając ukryć wahanie w moim głosie.

-Jeśt! Jedziemy juś? - zapytał malec.
-Kochanie jesteś w piżamce, musisz się przebrać i zjeść śniadanie, a ja spakuje ci ubranka. - odparłam, uspokajając synka, który spojrzał się na mnie gniewnie. Przykucnęłam i pocałowałam go w nosek, przez co cicho się zaśmiał.
-Zjesz zapiekanki? - zagadnęłam, a on przytaknął główką. - Okej, to może idź się ubrać, Justin ci pomoże. - odparłam i pytająco zerknęłam na sztyna.
-Choć ziobaciś gdzie jeśt moja siafka z ublaniami. - Mike złapał Justina za rękę i zaczęli iść w stronę pokoju. Ja tymczasem zaczęłam przygotowywać śniadanie. Po niecałych piętnastu minutach oboje wrócili, mój synek miał na sobie jeansy, koszulkę i niebieską bluzę z kapturem. Uśmiechnęłam się lekko, zerkając na zegarek.
-Siadajcie, zapiekanki zaraz będą. - kiwnęłam głową w stronę stołu, sama sadzając Mike'a i zakładając mu śliniaczek, by nie pobrudził sobie ubrań. 
-Ja dziękuje, nie jestem głodny. - Justin pokręcił przecząco głową.
-Daj spokój, nic ci się nie stanie jak zjesz choć trochę. Nie bój się, nie zatrułam ich. - mruknęłam żartobliwie nalewając do szklanek soku.
*Oczami Justina* 
Po zjedzeniu śniadania, zrobionego przez Rose, wziąłem torbę Mike'a i ruszyłem w stronę korytarza. Dziewczyna zaczęła utulać malca szalikiem, ponieważ na dworze wiał wiatr. Nagle usiadła i wzięła na kolana chłopca, przytulając go mocno.
-Pamiętaj, że masz być grzeczny. - upomniała go. - Zadzwonię dziś wieczorem do Justina i spytam się jak się zachowywałeś więc lepiej nie rozrabiaj. Będę tęsknić. - uśmiechnęła się, składając ciepły pocałunek na policzku.
-Dobla, dobla. - odparł, schodząc z kolan. Złapał mnie za rękę, pożegnaliśmy się, wychodząc z domu.
Po wejściu do samochodu, zapiąłem pasy i włączyłem radio.
-Ale fajnie zie będę u ciebie nociował. - malec obserwował widoki za oknem z uśmiechem na twarzy. - A twoja ziona będzie w domu? - dopytał, przenosząc wzrok na mnie. 
-Nie mam żony, to tylko moja koleżanka, ale ona już więcej nie pojawi się u mnie. - odparłem, skręcając w swoją ulicę. Podjechałem pod bramę, otwierając ją pilotem i zaparkowałem na podjeździe. Wysiadłem z auta, pomagając Mike'owi. Po wejściu do domu, zdjęliśmy buty i kurtki, ruszając w stronę salonu. 
-Pobawimy siem moją kolejką? - zapytał, czekając na moją reakcję.
-Jasne, jest w mojej sypialni, trafisz sam? Ja wezmę nam coś do picia. - chłopiec kiwnął główką i ruszył w stronę pomieszczenia. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej sok, wlewając go do dwóch szklanek, po czym poszedłem w kierunku mojego małego towarzysza. 
-Ziobać jak sibko ona jeździ, plawie jak twój siamochód. - radośnie pisnął, biorąc ode mnie napój. Mimowolnie się uśmiechnąłem, nie mogłem oderwać od niego wzroku. 
To takie nierealne. Mała istotka, która jest w połowie częścią mnie. Jego serduszko nie zna jeszcze bólu i zła i chciałbym żeby tak zostało, ale dobrze wiem że nie uda mu się tego uniknąć. Chociaż będę się starał zrobić wszystko, aby miał dobre i radosne życie. - pomyślałem, przytulając do siebie synka.
***
Nawet nie wiem kiedy na zegarze, wypiła godzina 20. Przez cały czas bawiłem się z Mike'm i ten czas niemiłosiernie szybko nam leciał. Postanowiłem, że zrobię jakąś kolację, jako że nie jestem świetnym kucharzem, razem z pomocą chłopca zrobiliśmy zapiekankę z serem, która jak na nasze zdolności kulinarnie była dobra.  
-To co może idziemy się kapać? - zapytałem, wkładając naczynia do zmywarki.
-A maś wanienkę? - Mike posłał mi pytające spojrzenie, na co lekko zachichotałem.
-Nie mam. - przeczesałem włosy dłonią. - Dzisiaj zrobimy taki mały wyjątek i jak duży chłopiec umyjesz się pod prysznicem. Okej? - uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że przytaknie.
-No dobla, ale musie wziąć piziamkę. - mruknął, biorąc plecak.
Po znalezieniu piżamy, weszliśmy do łazienki. Malec rozebrał się, a ja ustawiłem odpowiednią wodę. Jeśli mam być szczery to nigdy w życiu nie myłem dziecka, więc miałem nadzieję, że Mike da sobie radę sam. Pomogłem mu jedynie umyć głowę i spłukać się, a on zajął się resztą. Wytarłem go ręcznikiem i założyłem piżamkę. 
-Dobra to teraz obejrzyj bajkę, a ja pójdę się umyć. Dobra? - spojrzałem na niego, biorąc czysty ręcznik.
-Yhym. - mruknął zapatrzony w ekran telewizora.
Pozbyłem się swoich ubrań i wszedłem do kabiny. Momentalnie poczułem na sobie strumień ciepłej wody. Pośpiesznie się umyłem, wychodząc i zakładając jedynie bokserki i spodenki. Po wejściu do pokoju, zobaczyłem że Mike nadal jest zapatrzony w telewizor. Postanowiłem mu nie przerywać, więc po cichu położyłem się na łóżku, biorąc do ręki swój telefon. Zacząłem przeglądać pocztę i odpisywać na wiadomości z pracy. 
-Dlaciego maś takie lisiunki na ciele? - głos Mike'a wyrwał mnie z zamyśleń. 
-To są tatuaże. One pozwalają mi wyrazić siebie. - odparłem podnosząc wzrok. 
-Teś bym chciał tatuaś. Mogę je dotknąć? - zapytał, patrząc na moją rękę.
-Jasne, że możesz. Jesteś jeszcze trochę za mały na tatuaże. - odparłem, posyłając mu uśmiech. - Ale mam chyba pomysł, poczekaj chwilkę. - dodałem, podnosząc się. Podszedłem do szafki i wygrzebałem z niej czarny marker. 
-No dobra to jaki tatuaż chcesz? - wziąłem go na kolana. 
-Chcie ziebyś napisiał mi tutaj Juśtin. - pokazał na swój nadgarstek i uśmiechnął się. - A tutaj chcie ziebyś napisiał mi Rosie, po tak ma na imię moja mamusia. - dodał i pokazał paluszkiem, na miejsce niżej. - No i mozieś mi jeście nalysiować pieśka, ale na dlugiej śtronie.
-Dobra, dobra nie tak szybko, muszę się skupić, żeby twoje tatuaże były perfekcyjne. - odparłem, przykładając pisak do jego malutkiej dłoni i zacząłem na niej malować i pisać wszystko co przyszło na myśl maluchowi. 
-Gotowe. - mruknąłem, odkładając marker na szafkę. 
-Mam siupel tatułazie, jak ty! - Mike radośnie pisnął, a ja zacząłem się śmiać. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że parę rysunków sprawi mu aż tyle radości. Nieoczekiwanie usłyszeliśmy dźwięk mojego telefonu, podniosłem go z szafki i odebrałem.
-Hej, dajecie sobie radę? - odezwał się cichy głos Rose.
-Cześć. No jasne, że dajemy sobie radę. Jedliśmy niedawno kolację, wykąpaliśmy się, a teraz robię Mike'owi tatuaże. - odpowiedziałem, zerkając na mojego synka, który zaczął skakać po łóżku. 
-Co mu robisz? - podniosła głos, wyraźnie zdenerwowana. - Jakie tatuaże Justin? Czy ty oszalałeś? - dodała, panikując jeszcze bardziej.
-Spokojnie, nie robiłem mu prawdziwych tatuaży. Rysowałem je markerem. Nie denerwuj się tak. - zacząłem ją uspokajać. 
-Boże, nie strasz mnie. Uwierz mi, że to nie brzmiało fajnie. - wypuściła powietrze z ust, powoli się uspokajając. - Dasz mi Mike'a? - zapytała.
-Cieść mamo! Mam tatuazie wieś? Pokazie ci je jak wlócie. Jeśt siupel i jeśtem gziećny. Musie końcic bo śkacie po łóźku. Kochaam cie mamusiu! - krzyknął i oddał mi telefon.
-No mówiłem, że świetnie sobie radzimy. Wyluzuj, nic mu się nie stanie. Odwiozę go jutro przed 12. Dobranoc Rose. - po chwili usłyszałem odpowiedź i rozłączyłem się. 
-No dobra, idziemy myć ząbki i kładziemy się spać. - powiedziałem poważnym głosem. - Panie Creews czy spakował pan szczoteczkę? - dodałem, śmiejąc się.
-No laciej, a ty Panie Creews maś ściotećkę? - malec uśmiechnął się do mnie, wyjmując z plecaczka kubek i szczotkę.
-Ja nie nazywam się Creews, tylko Bieber. - odpowiedziałem.
-Dlaciego? - na jego twarzyczce pojawiło się zdziwienie. 
-Potem ci to wyjaśnię, a teraz chodź.
Po umyciu zębów, wyszliśmy z łazienki, kładąc się do mojego wielkiego łóżka. Przykryłem malucha kołdrą, odkładając telefon na szafkę obok.
-A więc ja nazywam się Bieber, a ty Creews, ponieważ masz nazwisko swojej mamusi. Rozumiesz? - zapytałem, pytająco zerkając na niego.
-Loziumiem. Ale chce być Bieber, tak jak ty. - dodał, pocierając rączką swoje oczka. Przytuliłem go i już po chwili odpłynął do krainy morfeusza.
-Może za jakiś czas nim będziesz. - szepnąłem, całując go w policzek i również zasypiając. 
_______________________________________________________________
Jejku! Dziękujemy za ponad 13000 wejść! Prosimy o przeczytanie notki, która jest zamieszczona po prawej stronie :D Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podoba! Do następnego <33

PYTANIA - KLIK
INFORMOWANI - KLIK


CZYTASZ =KOMENTUJESZ

23 komentarze:

  1. Świetny :) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. "Może za jakiś czas nim będziesz." <3 czy to oznacza że Justin i Rose się ożenią ? <3 ooooo rany ! Jestem podekscytowana ! <3 Wasze opowiadanie jest niesamowite ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. boże jaki kochany rozdział jhgfdsxdfghj xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Jestem totalnie podekscytowana tym rozdziałem! Rosie i Juśtin >>> Mike jest prze słodki <3 Najchętniej bym go stamtąd wyjęła i przytuliła haha A duet Justin i Mike jest najlepszy! Uwielbiam ich jak są razem. Dwa słodziaki. Wyobrażam ich sobie jak takie dwa Justiny tylko jeden mały xd. Nie mogę się doczekać aż Rose i Justin zaczną byc chociaż trochę bliżej. Niech ona przyjmie tą pracę i niech się zacznie dziać! hehe. Będą idealni razem. <<< shippuje ich>>>
    Nie moge się już doczekać następnych!
    Pozdrawiam <3
    @MyLoveSell

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodcy są! Rozdział jest świetny! :) xx @PollKlaudia

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie poleciłabyś
    http://the-dark-side-justin.blogspot.com/2013/12/rozdzia-5-czesc-1.html?showComment=1386358457266&m=1
    Ps. To nie moje ja tylko polecam zostaw po sobie komentarz
    on-typowy bad boy
    ona-niewinna dziewczyna

    OdpowiedzUsuń
  7. ja pitole jakie to jest mvfdjshgfvbdjskjh omomomoom:(:* czekam tylko na jakąś akcyjkę z Rose i Justinem:3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu czekam na nastepny .. tak swietny :) no i czekam az rose i justin hmm. :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to mówi Mike
    "Śupej"
    Hahahah

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku ,kocham to czytać ;))
    Mike chce byc malym Bieberem jak uroczo *.*
    Mam nadzieję ze wkrótce będzie ;)

    Czekam nn ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  11. przeczytałam całe opowiadanie i jest super! z niecierpliwością czekam na następny rozdział! @misteelly

    OdpowiedzUsuń
  12. słodka końcówka <3 @mrraau

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli można prosić o informowanie: @swagyanymore

    OdpowiedzUsuń
  14. A,le świetne opowiadanie :> <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Opowiadanie jest poprostu zajębiste innym słowem nie da się określić :) chcę już nn. !!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Boze jaki cudowny *-* uzalezniam.sie chce wiecej

    OdpowiedzUsuń
  17. dziś moja koleżanka poleciła mi waszego bloga, przteczytałam wszystko w kilka godzin i muszę przyznać, że miała rację wasze opowiadanie jest cudowne, takie inne niż wszystkie i to czyni je wyjątkowym <3
    bardzo podoba mi się zachowanie Justin'a w stosunku do Mike, cudownie się czyta jego odczucia do synka :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaczęłam to czytać i Kocham To <3
    Naprawdę cieszę się , że to piszecie!
    Wszystkie rozdziały są zajebiste , tak jak ten. Bardzo podobają mi się relacje Justina z synem. Uważam , że to jest słodkie w jaki sposób do siebie mówią *-* Życzę weny! Czekam na nn <3
    heartbreaker-justinandmelania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń