-Jeśteśmy. - krzyknął i już po chwili z salonu wyszedł mój tata, a tuż za nim mama. Uśmiechnęłam się przytulając ich na powitanie.
-Cieść. - odparł uradowany malec i pocałował babcię w policzek. - Dziadek pójdziemy laziem do Lex'a. - dodał i złapał go za rękę, a już po chwili zniknęli z naszego pola widzenia.
-Jak tam mamo? - zapytałam, będąc już w kuchni z moją rodzicielką.
-Dobrze, a jak ma być? Tak rzadko do nas wpadacie, a dobrze wiesz że Mike uwielbia u nas przebywać Rose. - powiedziała i zaczęła rozkładać talerze na stole.
-Wiem mamo, ale nie chce ci się narzucać. - odpowiedziałam i przeczesałam włosy dłonią. -Myślałam ostatnio o jakiejś pracy, no bo wiesz mój synek robi się coraz większy, co świadczy o tym że coraz więcej potrzebuje. Wiesz o co mi chodzi? - zapytałam i przemieszałam sałatkę.
-Kochanie przecież wiesz, że ja i tata nie przestaniemy ci pomagać finansowo. I zawsze możesz na nas liczyć. - pogłaskała mnie po ramieniu.
-Tak wiem, ale nie mogę do końca życia być na waszym utrzymaniu, chce się usamodzielnić. - odparłam i spojrzałam się na mamę.
-Już teraz jesteś bardzo samodzielna. Nie każda dziewczyna w twoim wieku ma dziecko i tak świetnie sobie z nim radzi. - przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk, unosząc kąciki swoich ust ku górze.
-Staram się zajmować Mike'm jak najlepiej, ale chcę też sama pracować na nasze utrzymanie. - zaśmiałam się lekko, marszcząc czoło.
-W porządku, a gdzie chciałabyś pracować? - spytała kobieta stawiając na stole wazę z zupą, podczas gdy ja rozkładałam sztućce.
-Myślałam, żeby póki co złapać jakąś dorywczą pracę, ale nie wiem czy znajdę takową w naszym mieście.
-Poszukaj ofert w internecie czy gazetach, będzie dobrze. I pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz przywieść do nas małego, to nie problem. - wzruszyła ramionami, wycierając dłonie w ścierkę.
-Dzięki mamo, to dużo dla mnie znaczy. - posłałam jej wdzięczne spojrzenie. Gdy wszystko było gotowe zawołałyśmy Mike'a i mojego tatę i już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole.
-Babciu a wieś zie ośtatnio byłem z mamą i Juśtinem na placiu ziabaw, a potem na plazi. - przerwał ciszę. - I wieś zie Juśtin jeśt fajny. - dodał i zaczął dalej jeść zupę.
Mama spojrzała się na mnie i radośnie uśmiechnęła, a tata jedynie coś mruknął i spuścił wzrok.
Po zjedzeniu obiadu, Mike zabrał dziadka do salonu, a ja zaczęłam pomagać rodzicielce w zmywaniu.
-Cieszę się, że wreszcie kogoś poznałaś, no i bardzo dobrze, że Mike też go polubił. - odparła kobieta,a ja jedynie przytaknęłam. Gdyby tak naprawdę się dowiedziała kim jest Justin, to czuje że nie byłaby taka zadowolona, ale nie chciałam tego psuć. Powiem jej i tacie kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora. - pomyślałam i zaczęłam wycierać talerze.
-Staram się zajmować Mike'm jak najlepiej, ale chcę też sama pracować na nasze utrzymanie. - zaśmiałam się lekko, marszcząc czoło.
-W porządku, a gdzie chciałabyś pracować? - spytała kobieta stawiając na stole wazę z zupą, podczas gdy ja rozkładałam sztućce.
-Myślałam, żeby póki co złapać jakąś dorywczą pracę, ale nie wiem czy znajdę takową w naszym mieście.
-Poszukaj ofert w internecie czy gazetach, będzie dobrze. I pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz przywieść do nas małego, to nie problem. - wzruszyła ramionami, wycierając dłonie w ścierkę.
-Dzięki mamo, to dużo dla mnie znaczy. - posłałam jej wdzięczne spojrzenie. Gdy wszystko było gotowe zawołałyśmy Mike'a i mojego tatę i już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole.
-Babciu a wieś zie ośtatnio byłem z mamą i Juśtinem na placiu ziabaw, a potem na plazi. - przerwał ciszę. - I wieś zie Juśtin jeśt fajny. - dodał i zaczął dalej jeść zupę.
Mama spojrzała się na mnie i radośnie uśmiechnęła, a tata jedynie coś mruknął i spuścił wzrok.
Po zjedzeniu obiadu, Mike zabrał dziadka do salonu, a ja zaczęłam pomagać rodzicielce w zmywaniu.
-Cieszę się, że wreszcie kogoś poznałaś, no i bardzo dobrze, że Mike też go polubił. - odparła kobieta,a ja jedynie przytaknęłam. Gdyby tak naprawdę się dowiedziała kim jest Justin, to czuje że nie byłaby taka zadowolona, ale nie chciałam tego psuć. Powiem jej i tacie kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora. - pomyślałam i zaczęłam wycierać talerze.
***
Po około dwóch godzinach razem z Mike'm opuściliśmy dom moich rodziców i ruszyliśmy w drogę powrotną. Zrobiło się już chłodniej, dlatego szczelniej otuliłam malca szalikiem i wzięłam go na ręce. Po dojściu do domu wygrzebałam z torby klucze, marząc teraz jedynie o tym by trochę odpocząć. Postawiłam synka na podłodze, otwierając drzwi i wchodząc do środka.
-Jesteś zmęczony? - spytałam zdejmując mu kurteczkę. Chłopiec jedynie pokręcił przecząco główką, na co ciężko westchnęłam wiedząc że póki co mogę sobie tylko pomarzyć o jakimkolwiek odpoczynku. Odwiesiłam swój płaszcz i zdjęłam buty przytrzymując się ściany.
-Pamiętaś cio mi wciolaj obieciałaś? - Mike spojrzał na mnie wymownie, a ja zmarszczyłam brwi przypominając sobie wczorajszy dzień.
-Niee, co takiego? - spytałam, sprawdzając godzinę na telefonie.
-Mama no weś! - tupnął nóżką. - Obieciałaś zie ziadźwoniś do Juśtina! - podniósł głos, a ja spojrzałam na niego zaskoczona, wiedząc że dzisiaj mi nie odpuści. Nie miałam pojęcia co robić, było mi głupio dzwonić po Justina i tak po prostu prosić żeby przyszedł do mojego synka.
-Kochanie nie możemy tak męczyć Justina. Jest dzisiaj niedziela może spędza ją ze swoją rodziną. - ukucnęłam i zaczęłam mu tłumaczyć.
-Mamusiu ale psiecieś mi objeciałaś. - powiedział ze łzami w oczach. - Plosie zadźwoń do niego. - dodał, będąc bliski płaczu.
-No dobrze, niech ci będzie. - wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer. Już po kilku sygnałach chłopak odebrał.
-Halo? - odezwał się zachrypnięty głos po drugiej stronie.
-Cześć tu Rose, dzwonie bo... - zaczęłam.
-Cieść to ja Mike, psijedzieś do mnie dzisiaj? - dokończył mój synek, który wyrwał mi telefon z ręki.
-Hej Mike.... a co na to twoja mama?
-Ona siem źgadzia. - odpowiedział dumny. -To cio psijedzieś? - dodał.
-Okej, ale będę tak za pół godzinki bo mam coś jeszcze do załatwienia. A teraz daj mi na chwilę porozmawiać z Rose. - odpowiedział, a Mike jak na zawołanie oddał mi urządzenie.
-Mały strasznie się uparł na to, żebyś do nas wpadł, próbowałam mu tłumaczyć, że pewnie jesteś zajęty, ale to nic nie dawało. - podrapałam się po udzie i czekałam na odpowiedź.
-Okej, nic się nie stało i tak nie mam nic do roboty, więc chętnie was odwiedzę. No dobra to do potem. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
-I cio? Zgodziłaś siem? Juśtin psijedzie? - pytał chłopiec.
-Tak przyjedzie, ale musisz pozbierać swoje zabawki, bo inaczej nie uda mu się wejść do salonu. - przeczesałam jego włoski, a on od razu pobiegł sprzątać. Niem się obejrzałam na podłodze nie było już ani jednego klocka czy samochodzika, co szczerze mówiąc mnie rozbawiło, bo mały sprzątnął to wszystko w mgnieniu oka.
-Już pośpsiątałem. - oznajmił, a ja zerknęłam na zegarek.
-W porządku, w takim razie chodź zaczniemy przygotowywać kolację, a Justin lada moment powinien się pojawić. - chwyciłam go za rączkę i ruszyliśmy w stronę kuchni.
-Na co masz ochotę? - otworzyłam lodówkę i wzięłam go na ręce by zobaczył co się w niej znajduje. - Może jajecznica?
-Niee... ja ciem spaghetti. - uśmiechnęłam się i wyjęłam potrzebne składniki. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i razem z Mike'm poszliśmy otworzyć.
-Hej. - powiedział Justin, będąc już w moim mieszkaniu.
-Cieść, chodź pobawimy siem laziem. - złapał chłopaka za rękę i zaczął go ciągnąć w stronę zabawek, a ja poszłam do kuchni. Wyjęłam garnek, do którego wlałam wodę, a następnie wrzuciłam makaron. W drugim naczyniu zaczęłam robić sos z mięsem. Po około 5 minutach gotowania zmieszałam ze sobą makaron i sos, po czym zawołałam Mike'a oraz Justina. Pośpiesznie usiedli przy stole i czekali na posiłek.
-Lubiś spaghetti? Moja mama lobi pyśne. - powiedział mój podopieczny i uśmiechnął się.
-No jasne, że lubię. Zaraz się przekonamy. - odparł szatyn.
Zaśmiałam się pod nosem z tego jak podekscytowany był malec. Nałożyłam po porcji spaghetti na dwa talerze i postawiłam je na stole. Założyłam synkowi śliniaczek biorąc go na kolana.
-Ja ciem zieby Juśtin mnie nakarmił. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Nie wygłupiaj się i daj Justinowi spokojnie zjeść. - skarciłam go, lecz ten się od razu wtrącił.
-Nie, w porządku. - zaśmiał się zapewne nieźle rozbawiony zaistniałą sytuacją. - Chodź. - zachęcił malca wskazując na swoje kolana. Mike od razu do niego podbiegł, a iskierki szczęścia szalały w jego oczach. To było niesamowite, w końcu znał Justina tak krótko, a już tak bardzo się do niego przywiązał. Nagle malec wsadził swoją rączkę w miskę i chwycił nią makaron.
-Chcieś tlośkę? - zapytał i przysunął kluski do twarzy Justina, który wybuchł śmiechem.
-Mike, nie można tak. Tyle razy ci mówiłam, żebyś się nie bawił jedzeniem. - odparłam i wyczyściłam jego paluszki.
Reszta kolacji minęła nam już normalnie. Mike przez cały czas siedział na kolanach u Justina i nie miał zamiaru z nich schodzić. Około godziny 19 zaczął trzeć rączkami oczka, więc postanowiłam, że najwyższy czas kłaść go spać. Poszłam z nim do łazienki, w celu umycia, a Justin w tym czasie został w salonie.
Gdy chłopiec był już wykąpany i przebrany w piżamkę, wyszłam z nim z łazienki trzymając go na rękach. Spojrzałam na Justina który siedział na kanapie i robił coś w swoim telefonie. Postawiłam Mike'a na podłodze a ten od razu pobiegł do szatyna. Czy chciałam czy nie, musiałam przyznać, że wyglądali ze sobą słodko.
-Psiecitaś mi baję na doblanoć? - spojrzał na Justina maślanymi oczkami. Chłopak przeniósł wzrok na mnie jakby pytając czy może to zrobić. Kiwnęłam lekko głową, przeczesując palcami włosy i cicho wzdychając.
-Okeej, to lecimy do twojego pokoju. - zaśmiał się i wstał, biegnąc z Mike'm w jego kierunku. Chłopiec kurczowo ściskał w rączkach końce jego koszuli, śmiejąc się wniebogłosy i już po chwili zniknęli za drzwiami.
-Halo? - odezwał się zachrypnięty głos po drugiej stronie.
-Cześć tu Rose, dzwonie bo... - zaczęłam.
-Cieść to ja Mike, psijedzieś do mnie dzisiaj? - dokończył mój synek, który wyrwał mi telefon z ręki.
-Hej Mike.... a co na to twoja mama?
-Ona siem źgadzia. - odpowiedział dumny. -To cio psijedzieś? - dodał.
-Okej, ale będę tak za pół godzinki bo mam coś jeszcze do załatwienia. A teraz daj mi na chwilę porozmawiać z Rose. - odpowiedział, a Mike jak na zawołanie oddał mi urządzenie.
-Mały strasznie się uparł na to, żebyś do nas wpadł, próbowałam mu tłumaczyć, że pewnie jesteś zajęty, ale to nic nie dawało. - podrapałam się po udzie i czekałam na odpowiedź.
-Okej, nic się nie stało i tak nie mam nic do roboty, więc chętnie was odwiedzę. No dobra to do potem. - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
-I cio? Zgodziłaś siem? Juśtin psijedzie? - pytał chłopiec.
-Tak przyjedzie, ale musisz pozbierać swoje zabawki, bo inaczej nie uda mu się wejść do salonu. - przeczesałam jego włoski, a on od razu pobiegł sprzątać. Niem się obejrzałam na podłodze nie było już ani jednego klocka czy samochodzika, co szczerze mówiąc mnie rozbawiło, bo mały sprzątnął to wszystko w mgnieniu oka.
-Już pośpsiątałem. - oznajmił, a ja zerknęłam na zegarek.
-W porządku, w takim razie chodź zaczniemy przygotowywać kolację, a Justin lada moment powinien się pojawić. - chwyciłam go za rączkę i ruszyliśmy w stronę kuchni.
-Na co masz ochotę? - otworzyłam lodówkę i wzięłam go na ręce by zobaczył co się w niej znajduje. - Może jajecznica?
-Niee... ja ciem spaghetti. - uśmiechnęłam się i wyjęłam potrzebne składniki. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i razem z Mike'm poszliśmy otworzyć.
-Hej. - powiedział Justin, będąc już w moim mieszkaniu.
-Cieść, chodź pobawimy siem laziem. - złapał chłopaka za rękę i zaczął go ciągnąć w stronę zabawek, a ja poszłam do kuchni. Wyjęłam garnek, do którego wlałam wodę, a następnie wrzuciłam makaron. W drugim naczyniu zaczęłam robić sos z mięsem. Po około 5 minutach gotowania zmieszałam ze sobą makaron i sos, po czym zawołałam Mike'a oraz Justina. Pośpiesznie usiedli przy stole i czekali na posiłek.
-Lubiś spaghetti? Moja mama lobi pyśne. - powiedział mój podopieczny i uśmiechnął się.
-No jasne, że lubię. Zaraz się przekonamy. - odparł szatyn.
Zaśmiałam się pod nosem z tego jak podekscytowany był malec. Nałożyłam po porcji spaghetti na dwa talerze i postawiłam je na stole. Założyłam synkowi śliniaczek biorąc go na kolana.
-Ja ciem zieby Juśtin mnie nakarmił. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Nie wygłupiaj się i daj Justinowi spokojnie zjeść. - skarciłam go, lecz ten się od razu wtrącił.
-Nie, w porządku. - zaśmiał się zapewne nieźle rozbawiony zaistniałą sytuacją. - Chodź. - zachęcił malca wskazując na swoje kolana. Mike od razu do niego podbiegł, a iskierki szczęścia szalały w jego oczach. To było niesamowite, w końcu znał Justina tak krótko, a już tak bardzo się do niego przywiązał. Nagle malec wsadził swoją rączkę w miskę i chwycił nią makaron.
-Chcieś tlośkę? - zapytał i przysunął kluski do twarzy Justina, który wybuchł śmiechem.
-Mike, nie można tak. Tyle razy ci mówiłam, żebyś się nie bawił jedzeniem. - odparłam i wyczyściłam jego paluszki.
Reszta kolacji minęła nam już normalnie. Mike przez cały czas siedział na kolanach u Justina i nie miał zamiaru z nich schodzić. Około godziny 19 zaczął trzeć rączkami oczka, więc postanowiłam, że najwyższy czas kłaść go spać. Poszłam z nim do łazienki, w celu umycia, a Justin w tym czasie został w salonie.
Gdy chłopiec był już wykąpany i przebrany w piżamkę, wyszłam z nim z łazienki trzymając go na rękach. Spojrzałam na Justina który siedział na kanapie i robił coś w swoim telefonie. Postawiłam Mike'a na podłodze a ten od razu pobiegł do szatyna. Czy chciałam czy nie, musiałam przyznać, że wyglądali ze sobą słodko.
-Psiecitaś mi baję na doblanoć? - spojrzał na Justina maślanymi oczkami. Chłopak przeniósł wzrok na mnie jakby pytając czy może to zrobić. Kiwnęłam lekko głową, przeczesując palcami włosy i cicho wzdychając.
-Okeej, to lecimy do twojego pokoju. - zaśmiał się i wstał, biegnąc z Mike'm w jego kierunku. Chłopiec kurczowo ściskał w rączkach końce jego koszuli, śmiejąc się wniebogłosy i już po chwili zniknęli za drzwiami.
*Oczami Justina*
Gdy mały wybrał książkę, którą miałem mu przeczytać, ułożyłem go w łóżeczku i okryłem kołdrą, siadając obok. Zauważyłem, że obok jego poduszki leży miś, którego mu podarowałem. Uśmiechnąłem się lekko, gdy chłopiec chwycił go i mocno do siebie przytulił.
-No, citaj. - ponaglił mnie i ponownie potarł piąstką oczka. Zacząłem czytać, co jakiś czas zerkając na niego. Po niedługiej chwili zobaczyłem, że zasnął. Ostrożnie i cicho wstałem, odkładając książkę na półkę. Podszedłem jeszcze raz do łóżka i poprawiłem mu kołdrę, delikatnie głaskając go po główce, po czym opuściłem sypialnię.
Wszedłem do kuchni, gdzie Rose robiła właśnie herbatę.
-Usnął. - odparłem i usiadłem przy stole.
-To dobrze, jedyne o czym teraz marzę to sen. - podała mi kubek z ciepłą cieczą. - Nie mogę uwierzyć w to, że Mike tak dobrze się z tobą dogaduje. Bardzo cię polubił. - usiadła naprzeciw mnie.
-Wiem i bardzo mnie to cieszy. Naprawdę chce, żeby dowiedział się o tym, że jestem jego ojcem. Dobrze wiem, że zachowałem się jak chuj i teraz chcę to naprawić. - odpowiedziałem biorąc łyka napoju.
-Wiem, że chcesz dobrze, ale spróbuj postawić się w mojej sytuacji. - spojrzała w moje oczy. Jeśli mam być szczery to wcale się jej nie dziwiłem. Zgwałciłem ją, a teraz tak po prostu domagam się o prawa do naszego syna. Właśnie ... naszego syna, jak to w ogóle brzmi. Ja Justin Bieber mam dziecko.
-Okej, mam propozycję. Czy możemy zapomnieć o tym co było i zacząć wszystko od początku? - zapytałem, przeczesując włosy dłonią. Dziewczyna niepewnie odpowiedziała ciche "tak", a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałem i podszedłem do niej, wystawiając dłoń.
-Justin. - zaśmiałem się.
-Rose. - odparła i uścisnęła moją dłoń.
I właśnie takim oto sposobem zacząłem nowy rozdział w moim życiu.
_______________________________________________________________
Wszedłem do kuchni, gdzie Rose robiła właśnie herbatę.
-Usnął. - odparłem i usiadłem przy stole.
-To dobrze, jedyne o czym teraz marzę to sen. - podała mi kubek z ciepłą cieczą. - Nie mogę uwierzyć w to, że Mike tak dobrze się z tobą dogaduje. Bardzo cię polubił. - usiadła naprzeciw mnie.
-Wiem i bardzo mnie to cieszy. Naprawdę chce, żeby dowiedział się o tym, że jestem jego ojcem. Dobrze wiem, że zachowałem się jak chuj i teraz chcę to naprawić. - odpowiedziałem biorąc łyka napoju.
-Wiem, że chcesz dobrze, ale spróbuj postawić się w mojej sytuacji. - spojrzała w moje oczy. Jeśli mam być szczery to wcale się jej nie dziwiłem. Zgwałciłem ją, a teraz tak po prostu domagam się o prawa do naszego syna. Właśnie ... naszego syna, jak to w ogóle brzmi. Ja Justin Bieber mam dziecko.
-Okej, mam propozycję. Czy możemy zapomnieć o tym co było i zacząć wszystko od początku? - zapytałem, przeczesując włosy dłonią. Dziewczyna niepewnie odpowiedziała ciche "tak", a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałem i podszedłem do niej, wystawiając dłoń.
-Justin. - zaśmiałem się.
-Rose. - odparła i uścisnęła moją dłoń.
I właśnie takim oto sposobem zacząłem nowy rozdział w moim życiu.
_______________________________________________________________
PYTANIA - KLIK
INFORMOWANI - KLIK
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
ujhgfdvuhdcetgfhfg świetny rozdział ! <3 czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńJakie słodziaki misiaki ! Ale ja czekam na drame xD albo moment Justin -Rose ;)
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńJeju słoodko <3 czekam nn <3
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie Mike no i Justin mam nadzieję że wszystko między nimi się ułoży kocham to i czekam na następny ... <333333333333
OdpowiedzUsuńBosko :) nie mogę się doczekać nn mam nadzieje ze Justin i Rose będą razem :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńJak słodko :)
OdpowiedzUsuńO słodki jezu.. to jest boskie, genialne, najlepsze, takie jbcgbdjnkjb *,*
OdpowiedzUsuńNawet nie ma do czego sie przyczepić, no może z wyjątkuem tego, że Rose tak łatwo mu 'wybaczyła', tak to wszystko jest niesamowire.. Kocham To!
Kocham to ! <3
OdpowiedzUsuńKocham ♥
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! Rozkrecajcie wreszcie love story
OdpowiedzUsuńhgvbsnjfh jezu czy tylko mi łzy poleciały jak to czytałam? takie to słodkie jak Justin karmił i czytał maluchowi książkę boże:((( czekam z niecierpliwością na następny i proszę rozkręć już coś z Justinem i Rose by coś jednak po między nimi zaczynało się dziać ;3. Kocham:*
OdpowiedzUsuńPiękne <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !!! Wspaniale piszecie !
OdpowiedzUsuńO Boziu,Justin i Mike są tacy słodcy...
To jest po prostu cudowne !!!
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
Zakochałam się *.*
OdpowiedzUsuń